Tygrysia mama, tygrysi syn i Bieszczady. Następny cel? Maraton w Grecji!

2023-10-17 11:29:02(ost. akt: 2023-10-19 08:16:55)
Elżbieta Siergiej i Jarosław Gacioch tuż po pokonaniu górskiej, 26-kilometrowej trasy

Elżbieta Siergiej i Jarosław Gacioch tuż po pokonaniu górskiej, 26-kilometrowej trasy

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI/// Niewielka, skryta w Bieszczadach wieś Cisna stanęła 14 października w centrum zainteresowania biegaczy długodystansowych z całej Polski. Honoru naszego powiatu na górskiej trasie strzegło czworo „łowców kilometrów" z Orzysza.
Choć większość mieszkańców Polski miałoby zapewne problem ze wskazaniem tej miejscowości na mapie, bez większego trudu odnalazła ją blisko 800-osobowa rzesza uczestników XI edycji Ultramaratonu Bieszczadzkiego. Organizatorzy (spod szyldu słynnego Biegu Rzeźnika) przygotowali cztery wymagające, górskie trasy.

Z 14-kilometrowym wyzwaniem zmierzyła się dwójka orzyskich biegaczy. Paweł Misiak linię mety minął po 1 godzinie, 56 minutach i 1 sekundzie. Dało mu to 71. miejsce OPEN (28. w kat. M30). Anna Sadura wynikiem 2:14:41 uplasowała się z kolei na 140. miejscu OPEN, co przełożyło się na 20. pozycję w kategorii K40.

Tygrysi duet

Wyraźnie „wydłużonemu półmaratonowi” (26 km) rękawicę rzuciła dwójka biegaczy spod szyldu Tygrysy Run Team Orzysz – Elżbieta Siergiej i Jarosław Gacioch. Wedle pierwotnego planu „grupa desantowa” miała być liczniejsza, lecz wielu jej członków zatrzymały kontuzje, sprawy zawodowe i rodzinne.

Tygrysi duet postanowił jednak udowodnić, że nie liczebność, a jakość się liczy. Ruszył na trasę i… dość szybko zaczął mieć pod górkę i dosłownie, i w przenośni.

W nogach mocno czuć było te przewyższenia (sięgające ok. 1200 m). Na niektórych odcinkach trasy nie było mowy o bieganiu, trzeba było „kotem” wspinać się na górę. Zbiegi były śliskie, sprawę utrudniała duża ilość „luźnych” kamieni, na których zawsze bardzo łatwo o kontuzję. Adrenalina jednak buzowała, więc po prostu zasuwaliśmy dalej – wspomina Jarosław Gacioch, którego biegowa przyjaciółka, Elżbieta, w międzyczasie „ochrzciła” oficjalnie mianem… synka. – Ktoś ze znajomych tak ostatnio zażartował i się przyjęło (śmiech).

Orzyskie „Tygrysy” na linię końcową wbiegły solidarnie, ramię w ramię, po 3 godzinach, 51 minutach i 12 sekundach (132. OPEN). Popularnemu „Gackowi” dało to 13. miejsce w kat. M50, zaś wspomnianej Eli – złoto w kat. K50. Wynik byłby jeszcze lepszy, lecz jeden z fragmentów trasy okazał się być dość "specyficznie" oznaczony i przyszło im przebiec dodatkowo dwa nadprogramowe kilometry.

Statuetka czy medal cieszą, ale nie po to jechaliśmy te blisko 700 km w jedną stronę. Udział w takich wyzwaniach, pokonywanie własnych granic, daje nam mnóstwo radości i satysfakcji. Te piękne widoki, które towarzyszyły nam na trasie, są nie do opisania. We wspomnieniach zabraliśmy je ze sobą na Mazury i zostaną z nami na zawsze – mówi Elżbieta Siergiej. – Przy okazji chcemy serdecznie podziękować naszemu trenerowi Łukaszowi Duchnowskiemu. Bardzo często sam trenuje w górach i doskonale wiedział na jakie elementy techniczne powinniśmy zwrócić uwagę. Przygotował nas naprawdę bardzo dobrze.

Wkrótce brygada Tygrysy Run Team będzie miała okazję do przywiezienia jeszcze większego bagażu wspomnień. Blisko 10-osobowa orzyskich biegaczy wyruszy w listopadzie do Grecji na 40. edycję Athens Marathon.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5