ROZMOWA || Są razem już od 7 lat i... wciąż im mało. Ona "zaraziła" go muzyką. On natomiast pomógł rozwinąć się jej pasjom sportowym. Są dla siebie oparciem w wierze. Kochają wspólnie gotować i zwiedzać nieznane im wcześniej zakątki świata, choć obecnie jest to mocno utrudnione w czasie "wirusowej izolacji". — Doceniamy więc wspólne chwile i... trudno będzie nam pewnie później wrócić do wcześniejszego trybu funkcjonowania — mówią Lidia i Siwy, którzy swą twórczością podbijają Internet.
Lidia: Tak naprawdę nie było żadnego wyrywania. Wszystko wyszło bardzo zwyczajnie, a zarazem wyjątkowo. Znaliśmy się z widzenia w szkole. Wymieniliśmy kilka spojrzeń na szkolnym korytarzu, Paweł zaprosił mnie na spacer i... tak się poznaliśmy. Uwagę na siebie zwróciliśmy jednak już wcześniej, ponieważ każde z nas miało swoją pasję i widoczną determinację do jej realizacji. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów do rozmów.
Siwy: Oryginalna ksywa brzmi właściwie "Siwek". Należała do mojego Taty, którego nazwano tak jeszcze zanim miał siwe włosy. Sam nie potrafi tego dokładnie wyjaśnić. Moim starszym kolegom z dzieciństwa jednak to wystarczyło, by przypisać ją i mnie. Tak zostało, a z czasem ksywa ewoluowała w Siwego.
Lidia: Paweł zaraził mnie pasją do gotowania i sportu. Podczas studiów, przez dwa lata pracowaliśmy razem w restauracji. Dzięki temu nauczyłam się gotować, poznałam smaki wcześniej mi nieznane z domowej kuchni Rodziców czy Dziadków. Dzięki niemu polubiłam wysiłek fizyczny jeszcze bardziej niż wcześniej. W parze trenuje mi się lepiej, jedna osoba motywuje drugą do ćwiczeń.
— Jest to, po prostu, najwygodniejszy dla nas sposób dzielenia się naszą twórczością z szerszą publiką. Przy takim podejściu jesteśmy samowystarczalni, bo np. organizacja koncertów wymaga już współpracy z wieloma osobami. A na to, ze względu choćby na codzienne obowiązki, nie zawsze jest czas i siła.

fot. archiwum prywatne/Asia Archacka Fotografia
— W większości z pozytywnym. Wydaje się, że ludziom podoba się nasze nietuzinkowe połączenie muzycznych styli. Kobiecy śpiew z rapem, osadzony w hip-hopowych brzmieniach. Pozytywne opinie słyszymy także na temat naszych autorskich tekstów, w których — wedle słów widzów, znajomych — nie brak nie tylko głębszego sensu, ale i pomysłowości oraz niebanalności.
— Jeśli już, to tylko "anonimowych". U niektórych widzów czasem daje się wyczuć brak wiary w nasz potencjał, spłycanie tego co robimy lub wręcz prześmiewcze reakcje. Jest to jednak już wpisane w tego typu drogę, więc staramy się na to nie zważać. Nie każdemu musi się podobać to, co robimy. Przykre, tak naprawdę, bywa jedynie celowe ignorowanie naszych starań przez osoby, które —obiektywnie patrząc — naprawdę byłoby stać na konstruktywną krytykę. Tworzymy jednak dalej i staramy się być coraz lepsi.
Lidia: Są o tym, czego doświadczamy w życiu. O emocjach, które odczuwamy, spostrzeżeniach na temat tego, co nas otacza. Tematykę ustalamy wspólnie, choć większość tekstów pisze Siwy. Posiada zdolność przelewania na papier słów w bardzo artystyczny sposób. I to tak, by pasowały do hip-hopowych beatów. Zna techniki pisania takich numerów, rodzaje rymów, w dodatku gra na samplerze...
— Choć wkrótce planujemy to zmienić, to na tę chwilę podkłady głównie "wybieramy" (czyli wspieramy innych artystów, z których beatów korzystamy). Późniejszą realizacją dźwięku zajmuję się zazwyczaj ja, Paweł natomiast odpowiada za montaż filmu. Tak naprawdę nie ma jednak etapu, który realizowalibyśmy w pełni osobno. A pracy jest niemało. Odbiorca widzi 3-4 minuty, jednak nie widzi, że pracowaliśmy nad nimi 2 dni lub dłużej.

Siwy: Zazwyczaj gotuję ja, ale Lidia mi pomaga. Najlepiej jest jednak wtedy, gdy wspólnie przygotowujemy ciekawe dania, próbujemy nowych smaków, tworzymy własne przepisy. Często gotuję także podczas rodzinnych spotkań. Cieszy mnie, gdy ludziom smakuje to co im przygotuję.
— Zdecydowanie zeszłoroczny wyjazd do Marsylii, m.in. dlatego, że mogliśmy spełnić marzenie naszych Mam i zabrać je na Lazurowe Wybrzeże Francji. Atmosfera podczas wyjazdu była wspaniała, widoki zjawiskowe, a do tego doborowe towarzystwo (śmiech).
— Nie doszło do wielu krótszych wypadów, a także dwóch zagranicznych, w tym do Aten. Staramy się jednak nie załamywać i w inny sposób pożytkować ten czas. Bo ponoć co się odwlecze...
— Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że mamy więcej wolnego czasu dla siebie niż dotychczas, to możemy skupić się na realizacji pasji. Człowiek w tym trudnym okresie zaczyna lepiej rozumieć, że praca nie powinna być w życiu na pierwszym miejscu. Doceniamy więc wspólne chwile i... trudno będzie nam pewnie później wrócić do wcześniejszego trybu funkcjonowania. Z drugiej strony wiemy oczywiście, że żadna relacja międzyludzka nie jest idealna. Świadomość tego dużo ułatwia.
— Stała się w nim fundamentem. Na niej staramy się budować relacje nie tylko między nami, ale i z innymi ludźmi. Niezależnie od tego czy są wierzący. Uważamy, że człowiek jest zbyt słaby, by samodzielnie kontrolować wszystkie wymiary życia. Łatwo wpaść w pułapkę przeświadczenia, że wszystko, co mamy, zawdzięczamy jedynie sobie. Warto szukać własnej i wyjątkowej drogi do relacji z Bogiem.
— Pół na pół. Pochodzimy z katolickich rodzin, jednak swoje podejście zbudowaliśmy na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń.

— Na szczęście nie. Nikt nigdy nie szydził z naszego podejścia do wiary. Bardziej można było wyczuć... zdziwienie. Obyło się jednak bez negatywnych komentarzy.
— [Pytanie zadane wcześniej, na osobności]. Co cenisz najbardziej w swej "drugiej połówce"?
Lida: To, że jest dobrym i bardzo skromnym człowiekiem. Zawsze stara się pomagać innym. Nie wywyższa się, z każdym człowiekiem zawsze chętnie porozmawia.
Siwy: Cenię ją zwłaszcza za wyjątkową wrażliwość i to, w jaki sposób stara się wprowadzać kobiece piękno w naszej relacji oraz domowej, ciepłej atmosferze.
— W trakcie przygotowań, wszystko w swoim czasie (śmiech). Przy obecnej sytuacji z wirusem jest zbyt wiele niewiadomych. Chęci i plany to jedno, jednak nikt nie wie tak naprawdę jak to wszystko się ułoży.
Rozmawiał Kamil Kierzkowski
Po rozpoczęciu studiów w Olsztynie, rozpoczął treningi w słynnym Arrachionie (sporadycznie także w innych klubach). Obecnie "Siwego" spotkać można na sali treningowej warszawskiej Palestry, z którą wiąże dalsze plany. Co dały mu sporty walki?
Umiejętności nabyte na sali treningowej nie raz "uratowały mu skórę" na ulicy. — Było kilka takich incydentów. Mam jednak nadzieję, że już więcej się nie powtórzą — podsumowuje.
— Samoobrony uczyłam się już na studiach. Od pewnego czasu na naszych wspólnych treningach Paweł wprowadza także elementy boksu. Ponoć idzie mi świetnie (śmiech). Tego typu aktywność wolę jednak zdecydowanie i wyłącznie w wymiarze sportowym. Nie innym — podsumowuje.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez