Wspólnie przez życie. Z muzyką, sportem, podróżami i... Bogiem [WYWIAD]

2020-05-17 11:37:11(ost. akt: 2020-05-17 11:56:43)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

ROZMOWA || Są razem już od 7 lat i... wciąż im mało. Ona "zaraziła" go muzyką. On natomiast pomógł rozwinąć się jej pasjom sportowym. Są dla siebie oparciem w wierze. Kochają wspólnie gotować i zwiedzać nieznane im wcześniej zakątki świata, choć obecnie jest to mocno utrudnione w czasie "wirusowej izolacji". — Doceniamy więc wspólne chwile i... trudno będzie nam pewnie później wrócić do wcześniejszego trybu funkcjonowania — mówią Lidia i Siwy, którzy swą twórczością podbijają Internet.
— Jesteście razem już 7 lat. Tak szczerze, kto kogo wyrwał?
Lidia: Tak naprawdę nie było żadnego wyrywania. Wszystko wyszło bardzo zwyczajnie, a zarazem wyjątkowo. Znaliśmy się z widzenia w szkole. Wymieniliśmy kilka spojrzeń na szkolnym korytarzu, Paweł zaprosił mnie na spacer i... tak się poznaliśmy. Uwagę na siebie zwróciliśmy jednak już wcześniej, ponieważ każde z nas miało swoją pasję i widoczną determinację do jej realizacji. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów do rozmów.

— Skąd się wzięła ksywa Siwy?
Siwy: Oryginalna ksywa brzmi właściwie "Siwek". Należała do mojego Taty, którego nazwano tak jeszcze zanim miał siwe włosy. Sam nie potrafi tego dokładnie wyjaśnić. Moim starszym kolegom z dzieciństwa jednak to wystarczyło, by przypisać ją i mnie. Tak zostało, a z czasem ksywa ewoluowała w Siwego.

— Jako para znani jesteście głównie z tworzenia muzyki, sportu, kuchni i podróżowania. Kto kogo czym "zaraził"?
Lidia: Paweł zaraził mnie pasją do gotowania i sportu. Podczas studiów, przez dwa lata pracowaliśmy razem w restauracji. Dzięki temu nauczyłam się gotować, poznałam smaki wcześniej mi nieznane z domowej kuchni Rodziców czy Dziadków. Dzięki niemu polubiłam wysiłek fizyczny jeszcze bardziej niż wcześniej. W parze trenuje mi się lepiej, jedna osoba motywuje drugą do ćwiczeń.

Siwy: Lidia zaraziła mnie natomiast pasją do muzyki. Nauczyłem się grać na perkusji, dzięki czemu nawet zagraliśmy razem kilka fajnych koncertów, które spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem. Później odważyłem się użyć też i swojego głosu, pisać własne teksty...

— Hobby to jedno. Skąd jednak pomysł, by podbijać Waszymi wspólnymi pasjami Internet?
— Jest to, po prostu, najwygodniejszy dla nas sposób dzielenia się naszą twórczością z szerszą publiką. Przy takim podejściu jesteśmy samowystarczalni, bo np. organizacja koncertów wymaga już współpracy z wieloma osobami. A na to, ze względu choćby na codzienne obowiązki, nie zawsze jest czas i siła.

Obrazek w tresci

fot. archiwum prywatne/Asia Archacka Fotografia

— Z jakim odbiorem się spotykacie?
— W większości z pozytywnym. Wydaje się, że ludziom podoba się nasze nietuzinkowe połączenie muzycznych styli. Kobiecy śpiew z rapem, osadzony w hip-hopowych brzmieniach. Pozytywne opinie słyszymy także na temat naszych autorskich tekstów, w których — wedle słów widzów, znajomych — nie brak nie tylko głębszego sensu, ale i pomysłowości oraz niebanalności.

— Sukcesów nie brakuje. To potrafi niektórym wadzić. Dorobiliście się już swoich hejterów?
— Jeśli już, to tylko "anonimowych". U niektórych widzów czasem daje się wyczuć brak wiary w nasz potencjał, spłycanie tego co robimy lub wręcz prześmiewcze reakcje. Jest to jednak już wpisane w tego typu drogę, więc staramy się na to nie zważać. Nie każdemu musi się podobać to, co robimy. Przykre, tak naprawdę, bywa jedynie celowe ignorowanie naszych starań przez osoby, które —obiektywnie patrząc — naprawdę byłoby stać na konstruktywną krytykę. Tworzymy jednak dalej i staramy się być coraz lepsi.

— O czym zazwyczaj są wasze utwory?
Lidia: Są o tym, czego doświadczamy w życiu. O emocjach, które odczuwamy, spostrzeżeniach na temat tego, co nas otacza. Tematykę ustalamy wspólnie, choć większość tekstów pisze Siwy. Posiada zdolność przelewania na papier słów w bardzo artystyczny sposób. I to tak, by pasowały do hip-hopowych beatów. Zna techniki pisania takich numerów, rodzaje rymów, w dodatku gra na samplerze...

— Jak wygląda u was etap produkcji przeciętnego utworu?
— Choć wkrótce planujemy to zmienić, to na tę chwilę podkłady głównie "wybieramy" (czyli wspieramy innych artystów, z których beatów korzystamy). Późniejszą realizacją dźwięku zajmuję się zazwyczaj ja, Paweł natomiast odpowiada za montaż filmu. Tak naprawdę nie ma jednak etapu, który realizowalibyśmy w pełni osobno. A pracy jest niemało. Odbiorca widzi 3-4 minuty, jednak nie widzi, że pracowaliśmy nad nimi 2 dni lub dłużej.

Obrazek w tresci

— Kto w tym związku "stoi przy garach"?
Siwy: Zazwyczaj gotuję ja, ale Lidia mi pomaga. Najlepiej jest jednak wtedy, gdy wspólnie przygotowujemy ciekawe dania, próbujemy nowych smaków, tworzymy własne przepisy. Często gotuję także podczas rodzinnych spotkań. Cieszy mnie, gdy ludziom smakuje to co im przygotuję.

— Popularnością cieszyły się i Wasze filmy/reportaże z podróży. Który wypad wspominacie najmilej?
— Zdecydowanie zeszłoroczny wyjazd do Marsylii, m.in. dlatego, że mogliśmy spełnić marzenie naszych Mam i zabrać je na Lazurowe Wybrzeże Francji. Atmosfera podczas wyjazdu była wspaniała, widoki zjawiskowe, a do tego doborowe towarzystwo (śmiech).

— Koronawirus pomieszał Wam jakieś turystyczne plany?
— Nie doszło do wielu krótszych wypadów, a także dwóch zagranicznych, w tym do Aten. Staramy się jednak nie załamywać i w inny sposób pożytkować ten czas. Bo ponoć co się odwlecze...

— Bywa, że gdy spędza się zbyt dużo czasu razem, to zaczyna "brakować przestrzeni". Nie macie czasem, tak po ludzku, siebie dość?
— Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że mamy więcej wolnego czasu dla siebie niż dotychczas, to możemy skupić się na realizacji pasji. Człowiek w tym trudnym okresie zaczyna lepiej rozumieć, że praca nie powinna być w życiu na pierwszym miejscu. Doceniamy więc wspólne chwile i... trudno będzie nam pewnie później wrócić do wcześniejszego trybu funkcjonowania. Z drugiej strony wiemy oczywiście, że żadna relacja międzyludzka nie jest idealna. Świadomość tego dużo ułatwia.

— Wydajecie się podchodzić poważniej niż przeciętnie także do kwestii wiary. Czym jest ona w Waszym życiu?
— Stała się w nim fundamentem. Na niej staramy się budować relacje nie tylko między nami, ale i z innymi ludźmi. Niezależnie od tego czy są wierzący. Uważamy, że człowiek jest zbyt słaby, by samodzielnie kontrolować wszystkie wymiary życia. Łatwo wpaść w pułapkę przeświadczenia, że wszystko, co mamy, zawdzięczamy jedynie sobie. Warto szukać własnej i wyjątkowej drogi do relacji z Bogiem.

— Przywiązanie do wiary wynieśliście z domów czy przyszło to z czasem?
— Pół na pół. Pochodzimy z katolickich rodzin, jednak swoje podejście zbudowaliśmy na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń.

Obrazek w tresci

— W dzisiejszym świecie wiara często bywa traktowana jako obciach. Zdarzało się "oberwać" jakimś słowem za swą wiarę?
— Na szczęście nie. Nikt nigdy nie szydził z naszego podejścia do wiary. Bardziej można było wyczuć... zdziwienie. Obyło się jednak bez negatywnych komentarzy.

— [Pytanie zadane wcześniej, na osobności]. Co cenisz najbardziej w swej "drugiej połówce"?

Lida: To, że jest dobrym i bardzo skromnym człowiekiem. Zawsze stara się pomagać innym. Nie wywyższa się, z każdym człowiekiem zawsze chętnie porozmawia.
Siwy: Cenię ją zwłaszcza za wyjątkową wrażliwość i to, w jaki sposób stara się wprowadzać kobiece piękno w naszej relacji oraz domowej, ciepłej atmosferze.

— Na koniec pytanie od wszystkich waszych cioć i wujków. Kiedy ślub?
— W trakcie przygotowań, wszystko w swoim czasie (śmiech). Przy obecnej sytuacji z wirusem jest zbyt wiele niewiadomych. Chęci i plany to jedno, jednak nikt nie wie tak naprawdę jak to wszystko się ułoży.


Paweł Graczewski. Związał się ze sportami walki w wieku 15 lat. — Początki nie były łatwe. Mieszkałem na wsi, do jakiejkolwiek sali treningowej było daleko. Zaczęło się więc od siłowni na strychu rodzinnego domu, połączonej z treningami taekwondo — wspomina.

Niewiele później spełnieniem jego ówczesnych marzeń było dołączenie do sekcji MMA prowadzonej przez trenera Pawła Guzewicza. W następnych latach trenował m.in. w ełckim klubie MMA Team. Wraz z umiejętnościami oraz doświadczeniem przyszły i pierwsze okazje do udziału w zawodach amatorskich. Dość wcześnie zaczął systematycznie kończyć takowe zmagania na podium.
Po rozpoczęciu studiów w Olsztynie, rozpoczął treningi w słynnym Arrachionie (sporadycznie także w innych klubach). Obecnie "Siwego" spotkać można na sali treningowej warszawskiej Palestry, z którą wiąże dalsze plany. Co dały mu sporty walki?

— Z pewnością nauczyły mnie pokory i szacunku do ciężkiej pracy. W tej dyscyplinie trzeba włożyć jej szczególnie dużo, by osiągnąć jakikolwiek sukces. Ponadto rozwinęły mnie fizycznie, choć niestety i odebrały mi przy tym część zdrowia — dodaje Paweł, wspominając m.in. o kontuzji barków.
Umiejętności nabyte na sali treningowej nie raz "uratowały mu skórę" na ulicy. — Było kilka takich incydentów. Mam jednak nadzieję, że już więcej się nie powtórzą — podsumowuje.

Lidia Graczyk. W stronach, w których się wychowała, kojarzona z muzyką od zawsze. Pierwszy publiczny występ odnotowała już w wieku 4 lat, gdy — na słynnej Plaży Wojskowej w Orzyszu — wykonała piosenkę pt. "Konik na biegunach". Przedszkole upłynęło jej pod znakiem szeregu kolejnych występów muzycznych. Pierwsze prawdziwe szlify pobierała pod okiem śp. Jerzego Koziełło. Później wiedzę i umiejętności czerpała m.in. od Jolanty Żuber, Mariusza Garnowskiego i Joanny Kamienieckiej. Pięknych triumfów doczekała się występując m.in. z zespołami Sukces i Emeljot.

— W liceum zaczęłam częściej występować solowo. Wygrywałam konkursy powiatowe, wojewódzkie, osiągnęłam także sukces w konkursie o randze ogólnopolskiej. Podczas studiów zostałam wokalistką autorskiej płyty Joanny Kamienieckiej "APO". Graliśmy koncerty promujące płytę, nagraliśmy również klipy. Współpracowałam wówczas m.in. z Krzysztofem Roszko, Emilem Mankiewiczem i Grzegorzem Zakrzewskim — wspomina.

Obecnie ma już swoje własne, małe studio nagraniowe. Uczy się mixu i masteringu wokalu. Pisze własne teksty. Utwory komponuje głównie z Pawłem, którego obdarzyła miłością, ale i zaraziła muzyką. On rozwinął w niej natomiast miłość do sportów (w tym tych "konfrontacyjnych"). Czy taka "grzeczna dziewczyna", jak zapewne postrzega ją wielu, potrafiłaby... dać komuś w zęby?
— Samoobrony uczyłam się już na studiach. Od pewnego czasu na naszych wspólnych treningach Paweł wprowadza także elementy boksu. Ponoć idzie mi świetnie (śmiech). Tego typu aktywność wolę jednak zdecydowanie i wyłącznie w wymiarze sportowym. Nie innym — podsumowuje.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5