Moc atrakcji, kasowy sukces i rzesza życzliwych ludzi. Wszystko dla Julity!

2017-07-10 19:16:07(ost. akt: 2017-07-11 17:26:11)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Stadion miejski w Orzyszu został 9 lipca opanowany przez prawdziwą rzeszę miłośników sportu o wielkich sercach. Poza widowiskową, futbolową wojną między miejscowymi Śniardwami a reprezentacją Przyjaciół Julity, organizatorzy przygotowali cały szereg konkursów i licytacji. Każdy gol i każdy grosz zdobywany był z myślą o pomocy w rehabilitacji Julity Nowackiej.
Czyli niesamowicie dzielnej 13-latki, która w lutym trafiła w ciężkim stanie do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, gdzie przez 5 dni walczyła o życie po wylewie krwi do mózgu. Córka Andrzeja Nowackiego (cenionego szkoleniowca i nauczyciela, będącego w przeszłości także zawodnikiem Śniardw Orzysz) nie jest jednak sama w tym trudnym czasie, o czym przypomnieli wszyscy, którzy stawili się w zeszłą niedzielę na stadionie przy ul. 1 Maja.

Głównym aktem pięknej, charytatywnej sztuki, był pojedynek zespołu Śniardw Orzysz i piłkarskiej reprezentacji Przyjaciół Julity (w której skład weszło wielu świetnych ligowych zawodników z całego regionu, a także kilku futbolowych weteranów). Obie ekipy weszły na murawę powoli, dostojnie prezentując koszulki z napisem "Gramy dla Julity". Przy lejącym się z nieba upale padała bramka za bramką, by - po trzech tercjach - tablica wyników zatrzymała się ostatecznie na sprawiedliwym remisie 4:4, dzięki któremu nikt nie przegrał, choć... zwyciężyli wszyscy (dla Śniardw punktowali Kamil Stawiecki (x2), Artur Kropiewnicki i Dawid Skalski, a po stronie Przyjaciół Julity na listę strzelców wpisali się natomiast Paweł Dymiński (x2), Mariusz Łapiński i Andrzej Nowacki).

- Niektórzy mogliby stwierdzić, że rezultat był ustalony pod charakter danej imprezy. Nic bardziej mylnego, bo żaden z zawodników nie zamierzał odpuszczać i gra przebiegała całkowicie na poważnie - przekonują organizatorzy. I trudno się z nimi nie zgodzić, ponieważ arbiter nie miał szans na wzięcie tego dnia wolnego od gwizdka (za sprawą niemałej liczby fauli spowodowanych wyraźną wolą zwycięstwa).

Kasowy sukces, licytacyjne perełki

Równolegle do potu wylewanego przez zawodników na murawie, płynęły również środki z portfeli hojnych, przybyłych na stadion gości. Stosunkowo potężna kwota 4626 złotych i 5 groszy w znacznej mierze wynikła z szeregu interesujących licytacji, w których publiczność brała udział nad wyraz chętnie. Nie sposób zresztą się temu dziwić, ponieważ fanty, które przygotowali organizatorzy, były prawdziwymi perełkami. Wśród najbardziej zacięcie licytowanych przedmiotów pojawiły się m.in. koszulka z autografami Reprezentacji Polski w Amp Futbolu, koszulki Stomilu Olsztyn i Górnika Łęczna (również z autografami), a także koszulka z finałów piłkarskich mistrzostw świata do lat 20 (z 2006 roku w Kanadzie), na której podpisy złożyli reprezentujący wówczas biało-czerwone barwy m.in. Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Maciej Dąbrowski czy Paweł Adamiec (będący fundatorem koszulki, a jednocześnie jednym z filarów zespołu Przyjaciół Julity).

W międzyczasie futbolowej wojny i bitwy o jak najlepszy kasowy wynik, swoje małe potyczki toczyli i pozostali kibice, również ci najmłodsi. Mieli oni okazję zmierzyć się m.in. w rzucie piłką lekarską (do zabawy z maluchami dołączyli również i rodzice), żonglowaniu futbolówką, kręceniu hula hop na czas czy też próbie celności - czyli strzałach w poprzeczkę.

Tym, co wywoływało jednak najwięcej śmiechu, od którego - dosłownie i w przenośni - uczestnicy dostawali zawrotów głowy, była znana z telewizji konkurencja pt. "Nie kręć, że strzelisz". Śmiałkowie musieli 15-krotnie, na pełnej szybkości, okrążyć piłkę dotykając jej ręką, a następnie (przy płatającym figle błędniku) oddać błyskawicznie strzał na bramkę. Efekt? Niektórym się udawało, inni nie trafiali w bramkę, a czasem nawet... w piłkę. Zresztą - jeszcze inni padali ze śmiechem bezsilnie na murawę jeszcze przed ukończeniem piętnastego obrotu.

Chętnych do wzięcia udziału było wielu, jednak organizatorzy stanęli na wysokości zadania i każdy otrzymał nagrodę za włożony trud i wspólną zabawę. Ponadto na zgromadzonych czekał klimatyczny, swojski poczęstunek, a także specjalne stoisko z miejscowymi artystkami, które malowały prawdziwe cuda na twarzach najmłodszych.

Charytatywnie i błyskawicznie

Piękny akcent wpletli w wydarzenie również przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej w Orzyszu. Odziani w mundury nie tylko dzielnie znosili wysokie temperatury, nie tylko wykazywali się anielską cierpliwością przy tłumaczeniu ciekawskim tajników związanych ze sprzętem i trudami swego fachu... Ale i wykazali się niesamowitą czujnością oraz szybkością. W czasie imprezy ekipa OSP otrzymała bowiem wezwanie na interwencję i nim ktokolwiek zdążył się zorientować, w pełni gotowi mknęli już na sygnale, by nieść pomoc potrzebującym.

- Gdy rodził się pomysł organizacji festynu nie przupuszczałem, że uda nam się zorganizować imprezę o takiej skali. Przede wszystkim cieszę się, że udało nam się zebrać pokaźną kwotę na rehabilitację Julity, choć... zawsze chciałoby się więcej! Sponsorzy, uczestnicy, a przede wszystkim osoby, które pomogły przy organizacji imprezy - wszyscy stanęli na wysokości zadania. Dzięki ich wsparciu udało nam się wspólnie zrobić kawał dobrej roboty. Myślę, że udowodniliśmy, iż nawet w tak stosunkowo niewielkim Orzyszu można robić wielkie, wartościowe rzeczy.

Filip Tomaszewski, główny inicjator:

Kamil Kierzkowski

Więcej informacji w najbliższym, piątkowym numerze Gazety Piskiej.

Zapraszamy do naszej galerii zdjęć z wydarzenia.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5