Jedni zerują licznik, inni zmierzą się w derbach

2017-05-09 12:00:00(ost. akt: 2017-05-13 06:48:49)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Wilczek Wilkowo okazał się 6 maja poza zasięgiem Śniardw, wygrywając na stadionie w Orzyszu (4:2). Mazur Pisz i MKS Ruciane-Nida leczą rany po dwumeczowej wojnie z reprezentantami powiatu szczycieńskiego, by wkrótce zmierzyć się w derbach. Kolejne triumfy w zeszły weekend odnotowali natomiast IV-ligowy Znicz Biała Piska i b-klasowa Fortuna Wygryny.
Przeszło pół roku - tyle Śniardwy Orzysz utrzymywały miano drużyny niepokonanej na własnym stadionie. Zwycięska passa (7 zwycięstw i jeden remis z Czarnymi Olecko) z każdym kolejnym meczem coraz bardziej mobilizowała miejscowych kibiców, przez co systematycznie ubywało wolnych miejsc na trybunach stadionu przy ul. 1 Maja. Piłkarze z Wilkowa podczas ostatniej wizyty w Orzyszu postanowili jednak zresetować gospodarzom licznik triumfów. Zadanie nie było proste, ponieważ Śniardwy wychodziły na murawę ze świadomością, że wygrana da im awans na 4. lokatę w klasie okręgowej (na którym to miejscu - z minimalną wówczas przewagą - plasował się Wilczek).

Lecz nim mecz na dobre się zaczął... gospodarze już musieli wyciągać futbolówkę z własnej siatki. Orzyszanie chwilę po pierwszym gwizdku rozgrywali piłkę dość ospale, co błyskawicznie doprowadziło do błędu, który bezlitośnie wykorzystał Mateusz Nicewicz, fundując rywalom zimny prysznic.

Podrażniona ambicja Śniardw sprawiła, że zielono-niebiescy ruszyli do szturmu. Po kilku minutach miejscowa publiczność świętowała bramkę wyrównującą, jednak - jak się okazało - przedwcześnie (mało fortunnym dla nich zachowaniem popisał się arbiter spotkania, który najpierw wskazał rozpoczęcie gry ze środka boiska, a następnie - w obliczu wątpliwości - oddał piłkę golkiperowi Wilczka). Jakichkolwiek niejasności sędzia nie widział już jednak w 15. minucie, gdy Dawid Skalski precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego doprowadził do remisu.

- Sytuacja była dość specyficzna. Arbiter przypadkowo, ale jednak przeciął podanie Marka Grabowskiego, kierując piłkę pod nogi gospodarzy i zaliczając ładną asystę - słyszymy w obozie Wilkowa.

Radość na orzyskich trybunach nie trwała jednak długo. W 28. minucie do dośrodkowania z rzutu rożnego najlepiej ustawił się Kamil Jankiewicz, który strzałem głową nie dał najmniejszych szans broniącemu bramki Śniardw Patrykowi Kleczkowskiemu.

Druga odsłona spotkania, wbrew oczekiwaniom, nie przyniosła większej poprawy w grze gospodarzy. Mimo kilku dogodnych sytuacji strzeleckich, ewidentnie brakowało umiejętności postawienia "kropki nad i", przez co siatka Wilkowa pozostawała nietknięta.

Pod drugą bramką natomiast fenomenalne zawody rozgrywał orzyski golkiper - Patryk Kleczkowski. Popularny "Kafel" w 63. minucie najpierw uratował drużynę w starciu "sam na sam" ze snajperem rywali, a później - już cyklicznie - widowiskowymi interwencjami wywoływał burzę oklasków wśród kibiców.

W końcowych minutach meczu Orzysz postawił wszystko na jedną kartę, skupiając się na ofensywie. Wydawało się jednak, że Wilczek właśnie na to czekał, rozwijając od razu swój wachlarz umiejętności gry z kontry. W 80. minucie celnym trafieniem popisał się Mariusz Grabowski, a ledwie 6. minut później na listę strzelców po raz drugi tego dnia wpisał się Kamil Jankiewicz. Co ciekawe - dla grającego z "czternastką" na plecach zawodnika było to szczególnie wymagające spotkanie. I nie chodzi wyłącznie o aspekt sportowy. Na "celownik" wzięło go bowiem kilku miejscowych kibiców, którzy robili co mogli, by wyprowadzić zawodnika Wilkowa z równowagi.

- Ciekawe jest to, że często ci najwięksi "krzykacze" z trybun to starsi panowie. Nasłuchałem się jaki to jestem cienki i że to do mnie powinna ciągle trafiać piłka, bo "nic z tego nie będzie". Dlatego też wielkie dzięki Adamowi Grabowskiemu, który wyłożył mi piłkę na pustą bramkę. Po jej zdobyciu mogłem pomachać w kierunku trybun, przypominając jednocześnie o tym jaki jest wynik. To jest sport. Myślę, że nikt do nikogo nie ma, a przynajmniej nie powinien mieć urazy. Serdecznie pozdrawiam więc owego orzyskiego kibica i mam nadzieję, że będzie pamiętał o "wilczkowej czternastce" jeszcze przez długi czas - mówi Kamil Jankiewicz, strzelec dwóch bramek.

Przy stanie 1:4 i kilku minutach do końca... było już praktycznie po meczu. Śniardwy za punkt honoru postawiły sobie jednak zdobycie kolejnej bramki. I udało się. Wbiegający w pole karne Wilkowa Kamil Dubliński został nieprzepisowo zatrzymany przez grającego trenera przeciwników - Rafała Sokołowskiego. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Jan Sidorowicz, który następnie bez większych trudności ustalił wynik spotkania na 2:4.

- Spodziewaliśmy się meczu, w którym o zwycięstwie decydować będzie jedna bramka. Wynik był jednak niespodziewanie wysoki. Nasi atakujący spisali się świetnie, choć momentami kulała wyraźnie skuteczność. W dużej mierze to zasługa bramkarza Śniardw, w sobotę wykonał kawał naprawdę dobrej roboty - mówili z uznaniem o "Kaflu" zawodnicy Wilczka.
W najbliższy weekend podopieczni Bartłomieja Koniecko wyruszą do Węgorzewa, by walczyć o punkty z miejscową Vęgorią.

Wojna powiatów

Miniona kolejka zaowocowała dość rzadko spotykaną sytuacją, w której dwie drużyny danego powiatu mierzyły się jednocześnie z dwoma reprezentantami innego powiatu. Taka pisko-szczycieńska wojna rozegrała się właśnie 6 maja. I - niestety - nie wyszliśmy z niej zwycięsko.

Trzeba jednak przyznać, że targany problemami MKS Ruciane-Nida stanął wówczas przed jednym z najtrudniejszych wyzwań w całym sezonie. Po drugiej stronie boiska zameldowali się bowiem Błękitni Pasym - dominatorzy "okręgówki". Ekipa, do której w rozgrywkach 2016/2017 przylgnęła łatka "Błękitnego Tsunami", zebrała kolejne punktowe żniwo, pokonując naszych aż 0:4.

Podziałem punktów zakończyła się natomiast batalia Mazura Pisz, który mierzył się na wyjeździe z GKS Dźwierzuty. Podopieczni Adama Ożarowskiego zagrali ambitnie, jednak nie zdołali powrócić z kompletem "oczek" (spotkanie zakończyło się remisem 1:1).

Po pisko-szczycieńskiej wojnie, w następnej kolejce obie ekipy powiatu piskiego czekają z kolei derby. Kto wyjdzie zwycięsko z sąsiedzkiego starcia Mazur Pisz - MKS Ruciane-Nida?

Znicz płonie coraz mocniej

Znicz Biała Piska odnotował kolejne cenne, wyjazdowe zwycięstwo nad rywalami z czołówki IV ligi - MKS Korsze. Podopieczni Ryszarda Borkowskiego wyszli na prowadzenie już w 7. minucie po trafieniu Mateusza Jeremkiewicza. Po pierwszym wyłomie w murze szczelnej zazwyczaj defensywy Korsz, dzieło zniszczenia kontynuowali Paweł Kossyk (bramki w 12. i 29. minucie) i Mateusz Romachów, który praktycznie całkowicie pogrążył gospodarzy chwilę po wznowieniu drugiej połowy (49. minuta). Honor MKS uratował 6 maja Krzysztof Piwiszkis (w 82. minucie).

O kolejne punkty piłkarze z Białej Piskiej powalczą przed własną publicznością z innym reprezentantem powiatu kętrzyńskiego - czwartą w tabeli Granicą Kętrzyn.

Fortuna w kratkę

Jedyny z naszych reprezentantów na szczeblu klasy B, Fortuna Wygryny, kontynuuje "piłkarską sinusoidę". Po zwycięstwie nad Pogonią Banie Mazurskie (będącymi wówczas liderami) i porażce z Kowalami Oleckimi, zawodnicy występujący w zielono-żółto-czarnych barwach zwyciężyli sklasyfikowaną wyżej ekipę Tytana Łankiejmy (spotkanie zakończyło się wyraźnym triumfem 4:2).


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5