Widowiskowo, (nie)bezpiecznie i... na jednym kole

2016-10-02 20:53:39(ost. akt: 2016-10-02 20:59:33)
Stunterzy - rowerowa "wyższa szkoła jazdy"

Stunterzy - rowerowa "wyższa szkoła jazdy"

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Jazda rowerowa nie zawsze musi się kojarzyć ze spokojnym, rodzinnym wypadem za miasto. O tym, że rower może być również narzędziem wykonywania widowiskowych akrobacji, przekonują Mateusz Łabuda i Wiktor Wołodźko. Orzyscy "stunterzy" - w rozmowie z Kamilem Kierzkowskim - opowiadają m.in. o tym czym konkretnie jest ich dyscyplina oraz skąd czerpią inspiracje do poszerzania swych umiejętności.
— Pytanie podstawowe: czym w ogóle jest "stunt"?
— Mateusz Łabuda: Definicji jest pewnie wiele, ale najprościej rzecz ujmując to po prostu dość ekstremalna odmiana jazdy na jednym kole: przednim lub tylnim. W naszym przypadku są to rowery, ale na świecie nie brak specjalistów, którzy podobne akrobacje wykonują i na motorach.

— Skąd wzięła się u Was fascynacja tą dyscypliną?
— Wiktor Wołodźko: Tematem zainteresowali nas starsi koledzy, którzy przecierali "stuntowe szlaki" w naszym regionie. Zaimponowali nam umiejętnościami i staraliśmy się ich naśladowywać. Z treningu na trening było coraz lepiej... i w ten właśnie sposób pasjonujemy się tym do dziś, z każdym dniem coraz bardziej.

— Nie spotkałem się nigdy ze "szkołami stuntu". Skąd bierzecie wiedzę na temat tego, w jaki sposób wykonywać dane - często widowiskowe i dość niebezpieczne - akrobacje?
— M.Ł.: Raczej nie ma jeszcze "trenerów" tej dyscypliny, wszystko wydaje się dopiero tworzyć. Wiedzę i pomysły na kolejne akrobacje bierzemy najczęściej z Internetu, głównie z filmów w serwisie YouTube, poprzez który wymieniają się własnymi doświadczeniami zawodnicy z całego świata. Podczas spotkań, treningów, odkrywamy ciągle nowe rzeczy, uczymy się i tworzymy własne wersje pewnych kombinacji.

— Stunt wymaga jakiegoś specjalistycznego sprzętu, czy można "stuntować" nawet i na najzwyklejszym rowerze?
— M.Ł. Niektórzy mówią, że "nie maszyna, lecz technika robi z Ciebie zawodnika". Myślę jednak, że to nie do końca prawda. Ważne jest i jedno, i drugie. Nawet jeśli prezentuje się wysoki poziom umiejętności, to na byle czym nie sposób będzie ich w pełni pokazać. Z drugiej strony - jeśli ktoś nic nie potrafi, to nic nie zrobi i na najlepszym, wyczynowym rowerze. Teoretycznie jednak, by zająć się stuntem - nie trzeba mieć nawet... sprzętu z dwoma kołami. Wystarczy jedno, byleby tylko były bardzo dobre hamulce.

Pełna treść wywiadu w najbliższym, piątkowym numerze Gazety Piskiej.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5